Friday 17 January 2014

Część 10. Kamphora robi remanent

Nie żebym była jakaś zawiedziona czy wściekła na szczura z Newmarket o zapis do wyścigu, ale mimo wszystko gorycz pozostała, tym bardziej że miałam wcześniej problemy żeby pracować z jego końmi, na przykład mówi mi jednego dnia że taki a taki koń (stayer, długodystansowy, szykowany do bumpera czyli wyścigu płaskiego dla koni biegających gonitwy płotowe) będzie robił robotę jutro o 7.30, przychodzę tuż przed 7 pytam szczura, a on mi mówi, cały zadowolony, że koń robił już na pierwszym locie! (pierwszej przejażdżce).
No jaki pierwszy lot jak szczur zaczyna jeździć o siódmej, albo i później?!... (czyli pierwsze konie wychodzą o tej godzinie na pierwszą przejażdżkę)

A jak zrobił galop Kamphorze z innym koniem, to z miejsca, że złapać Kamphora tego konia nie mogła bo przecież sprinterem nie jest a i jeździec nie był na to gotowy, ale jak po dwustu metrach doszła i zaczęła mijać to drugi koń odpadł daleko z tyłu.
Ona szła, silna była i dużo roboty nie potrzebowała, szybko osiągała formę i trudno ją było zmęczyć, z toru w centrum miasta dokąd stępa jechało się pół godziny w jedną stronę, po kentrze pod górkę na dystansie mili, w dobrym tempie, do domu wracała w podskokach, swieża bo tylko rozgrzewkę miała...

Gdyby nie inne okoliczności - prawdopodobnie nieźle by biegała, no ale stałam u szczura a szczur był złośliwy do granic mozliwości - nie tylko zresztą jeśli o nas chodziło.

Doszłam więc do wniosku że na razie nie będę jej zapisywać, tym bardziej że po trzecim bieganym wyścigu koń dostaje handicap czyli wagę, i od tego zalezy czy będzie biegać w marnych wyścigach czy też ma szansę pójść w górę.
Nie było sensu psuć Kamphorze ewentualnej dalszej kariery, trenowałam ją więc "zaocznie", nie przejmując się niczym.

zdjęcie kilka miesięcy przed tym jak zaczęła biegać
dzień przed drugim wyścigiem, z Wieskiem w siodle
j.w., na tle toru wyścigowego Rowley Mile w Newmarket oraz trybuny "Millennium Grandstand"

To była jedna sprawa.

Drugą sprawą było pozbycie się wiecznie smutnego M., ponieważ smutek coaz bardziej uderzał mu do łba i zaczynała się coraz większa szopka jak z mym byłym mężem, p.t. damski bokser.

Powiedziałam delikwentowi, w chwili kiedy był w stanie wszystko dokładnie zrozumieć, że ja mam już powyżej uszu, a poza tym on sobie roboty jakoś nie szuka, tylko leczy smutki a mnie się ulało.

Nie miałam zamiaru latać i załatwiać pokoju do wynajęcia czy czegoś podobnego, ostatecznie chłop dorosły powinien wiedzieć jak się takie sprawy rozwiązuje.

Wzięłam więc książkę telefoniczną, podzwoniłam po okolicznych schroniskach dla bezdomnych (a jakże), znalazło się miejsce w noclegowni w Cambridge (żeby było śmieszniej, tuż obok mojego uniwersytetu), kazałam się delikwentowi spakować, wpakowałam w samochód, zawiozłam, zadzwoniłam do drzwi, upewniłam się że przyjęty i tym samym zamknęłam siedmioletni rodział w mym życiu pod hasłem "Kolejny smutny idiota".

Postanowiłam też że od teraz mam zamiar być sama, bo siedem lat z mężem i siedem lat ze smutnym dobrze mi dopiekło.
Normalnych facetów nie ma, stwierdziłam.


ciąg dalszy nastąpi...

17 comments:

  1. Matko, jeszcze nie zdążyłam ustosunkować się do poprzedniego, a tu już następny wpis. Kamphora jest piękna jak marzenie. Mogę się koni bać, ale widzieć, widzę.
    Smutny tak bez oporu dał się zaprowadzić do schroniska? Straszliwie smutny musiał być.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Piszę, bo inaczej zaraz wielki krzyk się podniesie, ze nic nie ma ;-)))

      Smutny nie był smutny akurat, bo w tej noclegowni pod wpływem nie przyjmowali a poza tym kop ode mnie otrzeźwił go chyba całkiem. Zdaje się że w szoku był he he

      Delete
  2. Widzę, że siódemka to twoja szczęśliwa liczba : ) Konia masz pięknego, kurcze przez te twoje wpisy to chyba nie wytrzymam i wsiądę w ten weekend, coś zagrało w duszy jak za dawnych lat. Wreszcie się doczekałam odstawienia Smutnego, wydaje się, że pójdzie z górki. A Ci trenerzy angielscy to jakąś szkołę specjalną, kończą czy co? Odbierają dyplom Plugawiec Pierwszego Stopnia, Wredny Początkujący czy może Złośliwiec z Wyróżnieniem ?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Siódemkę czytam jako czas odnowy, bo faktycznie, istnieje coś takiego jak cykl siedmioletni (nie będę się zagłębiać na razie w temat ;-)).
      Angielscy trenerzy są po prostu... angielscy. No, typowe charaktery mają ;-))

      Delete
  3. Fakt z tymi cyklami siedmioletnimi. Jakoś tak w Biblii było te siedem lat tłustych i siedem chudych, ale w zyciu tez tak siedmioletnimi cyklami zasuwa. Zwłaszcza w stosunkach damsko-męskich dają znać o sobie.

    A tak właściwie, to po przeczytaniu tego fragmentu o smutnym, mój komentarz był "Ale jaja!". Właściwie, ja tez po 7 latach spakowałam mena i walizki mu w przedpokoju ustawiłam, coby gotowe miał, jak raczy wrócić "z pracy". Na szczęście wtedy były jeszcze hotele robotnicze...

    ReplyDelete
  4. zacznę tak :) że dziś po kilku lampkach szampana dla odprężenia wypitych przeczytałam post dokładnie a na końcu wybuchnąłem śmiechem i Szacunek kochana za gest pozbycia się smutnego i to w taki sposób!!! :D Brawo!!!

    ReplyDelete
  5. tak jest! mnie ten Smutny jakoś też zbyt smutny się wydawał i nie miałam chęci na przeczytanie, że ktoś go pocieszy. Czyli rozumiem, że niebawem będzie jednak w końcu o miłości... i to nie tylko do koni :-)

    ReplyDelete
  6. Ufff! Doczekać się nie mogłam tej męskiej decyzji z Twojej strony :)

    Koń Piękny, jak malowany :))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja jestem taka, że można mi deptać po głowie, ale do czasu, a jak już powiem że koniec, to...koniec!

      Delete
  7. Kamphoro, przeczytałam hurtem wszystkie odcinki z wypiekami i oderwać się nie mogłam! Na koniach się nie znam, nigdy nie jeździłam i troszkę się boję, ale w twojej Kamphorze się zakochałam! Podziwiam twoją siłę charakteru, żelazna z ciebie baba! No i gratuluję męskiej decyzji co do smutnego... Pomysł ze schroniskiem bezcenny! Pozdrawiam bardzo.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na ulicę bym nie wywaliła, bo by się szwendał później w okolicy, prosił i błagał i zyć nie dawał ;-)))

      Delete
  8. Nie mogę się na Nią napatrzeć.To Jej spojrzenie.....i te uszki takie zgrabniutkie.

    ReplyDelete
  9. Kamphoro, jestem Twoją wielką fanką. Niesamowita kobieta z Ciebie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj tam, niesamowita zaraz. Tak mi się zycie poskładało! :)

      Delete
    2. Niesamowita jak fiks! I tak sobie myślę, że nie ma zwykłych, szarych ludzi. Każdy jest niezwykły na swój sposób i życie każdego jest warte spisania i zapamiętania, choćby dla własnej potomności:)

      Delete
  10. Ależ miałam lekturę! Od początku ciągiem przeczytałam wszyściutkie odcinki i cieszę się, że wcześniej nie zajrzałam, bo by mnie nerwy zjadły: co dalej?!! A tak mam wszystko bez czekania z wypiekami na następny odcinek ;-)) Ależ miałaś/masz życie, Kamphoro... podziwiam i chylę czoła, dzielna babka z Ciebie. Ja jeździłam konno dużo w młodości ;)) ale nie na koniach wyścigowych, chociaż na torze wyścigowym we Wro zdarzało mi się (miałam tam znajomego) i słyszałam co nieco o paskudnych układach tam panujących... W każdym razie miłość do koni mi pozostała ;)
    No a teraz czekam na ciąg dalszy, ale ciepliwie, bo muszę sobie przetrawić i poukładać te 10 odcinków ;D

    ReplyDelete

Note: only a member of this blog may post a comment.