Sunday 16 March 2014

Z wolna

Wiem już, że z róznych przyczyn zewnętrznych przeprowadzka nie nastąpi ani wiosną, ani latem. Nadal jest ziemia do dokupienia, ogrodzenie do postawienia, spory remont drewnianego chlewka i stodoły - które pomieszczą jedynie najwyżej osiem koni, co jest zupełnie niewystarczjące. Chlewek murowany, na którym połozylismy nowy dach, przeznaczony od początku dla stadka kóz, jest zbyt mały dla powiększonego już, nie stadka a stada, plus jeszcze konieczne jest pomieszczenie dla owiec i alpak. No cóż, będziemy działać, mam już "zaklepane" bale z ponad stuletniej, ogromnej stodoły, które posłużą do reperacji i budowy, plus bale które zostały po remoncie domu. Notabene dom w środku też trzeba doprowadzić do stanu użyteczności, ale to już małe piwo ;-)

Dziś telefonowałam do sołtysa w pewnej sprawie, okazuje się że moje tulipany, narcyzy i żonkile posadzone dokoła domu we wrześniu, zaczynają już pokazywać kolory :-) Śnieg dziś popadał, ale pogoda ma się wkótce poprawić.
Jakoś miło i błogo mi się na duszy zrobiło po tej rozmowie. Prawie, jakbym juz była w W.

Chłop z kolei martwi się o matkę, że dozna ona kolejnego udaru. Z pierwszego wyszła bez szwanku trzy lata temu, ale ma juz 79 lat, owdowiała kilka lat temu i grób męża, który odwiedza i pucuje co najmniej trzy razy w tygodniu, stanowi główny temat rozmów. Ostatnio też wspominała mi, że zawsze jak rozmawia ze zdjęciem zmarłego małżonka, to mówi, "niedługo się spotkamy".
Od jakiegoś czasu mam też pewne przeczucie... i chłop zdaje się też, chociaż o tym nie rozmawiamy, ale wystarczy że chłop mówi, że w razie czego on się wszystkim musi zająć bo rodzeństwo tego nie zrobi.

I tak się kilka rzeczy nakłada na siebie, mam uczucie że coś mnie jeszcze tu trzyma poza powyższym, ale co - tego nie umiem, na razie, odgadnąć. W każdym razie karty wyraźnie mówią, że mam coś przed oczami, czego nie dostrzegam.
No, pażywiom, uwidim.

Na razie, jak juz pisałam kilka dni temu, obrastam w książki i sprzęty.

Będziemy się starać o wypas na gminnym pastwisku dla kilku klaczy, od kwietnia do końca października. Płaci się określoną sumę od konia i zwierzęta idą na siedem miesięcy na dobrą trawę. Karmić nie trzeba i sprzątać też nie trzeba.
Akurat u nas ostatnie tegoroczne wyźrebienie przypada na początek sierpnia, więc źrebak będzie odpowiednio wyrośnięty przed długą podróżą. Chciałabym też zakocić cztery kozy bardzo dobrym kozłem, a tutaj kozy zaczynają mieć ruję dopiero w okolicach października.

Podejrzewam więc, że ostatecznie osiądziemy przed zimą. Pewnych spraw nie da się przeskoczyć.


...Połączenie internetowe tak dziś marne, że ledwo udało mi się opublikować post, po ponad godzinę trwających próbach ;-) Znak? ;-)



2 comments:

  1. To znak, najpewniej!:):) Pozdrawiam ciepło:):)

    ReplyDelete
  2. Jak mi się podoba,że już we wrześniu posadziłaś tulipany,żonkile i narcyzy i popatrz już teraz powschodziły...i Ty Kamphoro też "wzejdziesz" jak te kwiatuszki i będziesz cieszyć nas sobą,a my Ciebie jak to słoneczko na niebie, o... nawet mi się zrymowoło.Mam tam kumpelkę na wschodniej granicy właśnie przy Białorusi (poźniej Ci podam miejscowość)
    Byliśmy u Niej na grzybach 2 lata temu.Oj Kamphoro przybywaj do nas przybywaj i nie patrz na karty.Bo ja jeszcze chcę zaśpiewać przy ognisku "Śmierć pułkownika" a Ty napewno jesteś ciekawa na jaką to jest melodię?
    Pozdrawiam i dobrą energię zostawiam. mona

    ReplyDelete

Note: only a member of this blog may post a comment.