Z okazji Wielkanocy odpoczęłam. Szczególnie od myślenia, które ostatnio jest niebywale zintensyfikowane - czas przeprowadzki zbliża się wielkimi krokami i trzeba planować, załatwiać, aż zwoje mózgowe zaczynają się rozgrzewać do czerwoności. Czuję się zapewne jak generał przygotowujący się do ostatecznej rozgrywki - zapewne, albowiem generałem nie byłam nigdy, choć w dzieciństwie marzyłam, by zostać żołnierzem a następnie marszałkiem wojska.
Decyzje również trzeba podejmować rozmaite, a jak podobno mawiał sam Napoleon, dobra decyzja to szybka decyzja. Nie ma się co zastanawiać, bo inaczej ucieknie okazja sprzed nosa.
Szybką decyzją był zakup stodoły z bala, do rozebrania i przeniesienia. Mój wykonawca remontowy pojechał ją obejrzeć, a tu o wykonawcy muszę słówko wtrącić, albowiem znalazłam go niby przypadkiem, kiedy odwiedzał kogoś dobry kawałek od swojego miejsca zamieszkania. (Jak wiadomo przypadki nie istnieją, wszystko jest w górze zapisane.) Szukałam kogoś, co mi strzechę położy.
Okazało się później, że fachowiec to jeden z najlepszych w okolicy, w jednym z okolicznych miasteczek postawił ponad 100 tradycyjnych kaflowych piecy, występował nawet w TV Białystok a jego praca to równocześnie jego pasja, w którą wciągnął syna. Jak panowie remontowali mi dom, bez niczyjego nadzoru, to sołtys później dziwował się że panowie ani nie zrobią sobie przerwy na pogawędkę, tylko pracują i pracują, ani majster nie zapyta gdzie tu flaszkę kupić - co to za majster taki? No cóż, trafił mi się naprawdę znakomity, mogę mu powierzyć remont i wiem że będzie w 101% wykonany dokładnie tak, jak sobie tego życzę. Współpracuje nam się bardzo dobrze - na telefon i maila!
Tak więc poprosiłam wykonawcę, by pojechał zobaczyć stodołę, okazało się że jest w idealnym stanie, sucho pod dachem, żadne bale ani krokwie nie wymagają wymiany. W dodatku całkiem niedaleko od naszej wioski, z dobrym dojazdem do siedliska.
Stodoła została więc zaklepana jeszcze przed Świętami, tak więc o dach nad głową dla zwierzaków juz się nie muszę martwić, będzie odpowiednia ilość budynków - jeszcze tylko boksy dla tryków, ogrodzenie i można się wprowadzać!
Zaklepałam też już jagnięta rasy Herdwick, te "uśmiechnięte chmurki" o nieprzemakalnej wełnie. W drugim tygodniu maja jadę zobaczyć jagnięta rasy Llanwenog, które właśnie się rodzą. Jeszcze wypada znaleźć owce rasy Suffolk, dla baranka, którego podaruje mi mój weterynarz ze swojej hodowli.
I na zakończenie pochwała dla kozy, Becky - Anjo Cressida - która odrzuciła swojego malucha, dzisiaj w dziewiątym dniu swojej pierwszej laktacji, dała juz ponad cztery litry mleka! Nie pasie się na trawie wogóle, żywiona jest owsem z dodatkiem sieczki i suchych wysłodek, sianem i odrobiną marchwi i pietruszki. W przyszłym roku sprawdzimy jej pełną mleczność, kiedy wyjdzie na pastwisko. Bardzo się cieszę, że podjęłam decyzję by hodować rodowodowe, rasowe kozy.
Decyzje również trzeba podejmować rozmaite, a jak podobno mawiał sam Napoleon, dobra decyzja to szybka decyzja. Nie ma się co zastanawiać, bo inaczej ucieknie okazja sprzed nosa.
Szybką decyzją był zakup stodoły z bala, do rozebrania i przeniesienia. Mój wykonawca remontowy pojechał ją obejrzeć, a tu o wykonawcy muszę słówko wtrącić, albowiem znalazłam go niby przypadkiem, kiedy odwiedzał kogoś dobry kawałek od swojego miejsca zamieszkania. (Jak wiadomo przypadki nie istnieją, wszystko jest w górze zapisane.) Szukałam kogoś, co mi strzechę położy.
Okazało się później, że fachowiec to jeden z najlepszych w okolicy, w jednym z okolicznych miasteczek postawił ponad 100 tradycyjnych kaflowych piecy, występował nawet w TV Białystok a jego praca to równocześnie jego pasja, w którą wciągnął syna. Jak panowie remontowali mi dom, bez niczyjego nadzoru, to sołtys później dziwował się że panowie ani nie zrobią sobie przerwy na pogawędkę, tylko pracują i pracują, ani majster nie zapyta gdzie tu flaszkę kupić - co to za majster taki? No cóż, trafił mi się naprawdę znakomity, mogę mu powierzyć remont i wiem że będzie w 101% wykonany dokładnie tak, jak sobie tego życzę. Współpracuje nam się bardzo dobrze - na telefon i maila!
Tak więc poprosiłam wykonawcę, by pojechał zobaczyć stodołę, okazało się że jest w idealnym stanie, sucho pod dachem, żadne bale ani krokwie nie wymagają wymiany. W dodatku całkiem niedaleko od naszej wioski, z dobrym dojazdem do siedliska.
Stodoła została więc zaklepana jeszcze przed Świętami, tak więc o dach nad głową dla zwierzaków juz się nie muszę martwić, będzie odpowiednia ilość budynków - jeszcze tylko boksy dla tryków, ogrodzenie i można się wprowadzać!
Zaklepałam też już jagnięta rasy Herdwick, te "uśmiechnięte chmurki" o nieprzemakalnej wełnie. W drugim tygodniu maja jadę zobaczyć jagnięta rasy Llanwenog, które właśnie się rodzą. Jeszcze wypada znaleźć owce rasy Suffolk, dla baranka, którego podaruje mi mój weterynarz ze swojej hodowli.
I na zakończenie pochwała dla kozy, Becky - Anjo Cressida - która odrzuciła swojego malucha, dzisiaj w dziewiątym dniu swojej pierwszej laktacji, dała juz ponad cztery litry mleka! Nie pasie się na trawie wogóle, żywiona jest owsem z dodatkiem sieczki i suchych wysłodek, sianem i odrobiną marchwi i pietruszki. W przyszłym roku sprawdzimy jej pełną mleczność, kiedy wyjdzie na pastwisko. Bardzo się cieszę, że podjęłam decyzję by hodować rodowodowe, rasowe kozy.