Sunday 25 May 2014

Zapach szczęścia

Czy szczęście ma zapach? Jeśli cofnąć się pamięcią w przeszłość i znaleźć najmilsze chwile oraz towarzyszący im zapach to owszem, szczęście pachnie.

Wczoraj trzeba było wstać o 4.15, nakarmić czworonogi i o 5.30 wyruszyć w dwugodzinną trasę po owce do hrabstwa Kent. Droga ta sama jaką się jedzie do portu promowego Dover, zdążając do Polski, więc całkiem dobrze się jechało ;-)

most Królowej Elzbiety II

nazwa miasta na D przyprawia mnie zawsze o dreszczyk ;)

ależ bym się rozpędziła i wskoczyła na ten prom!!! tylko 41 mil stąd!!!

Nie dojechawszy do promu, odebralismy owce i ruszyliśmy w drogę powrotną, juz znacznie mniej ekscytującą.
Nasze nowe stadko, dwie maciorki i czworo jagniąt, jest rasy Dorset, która bardzo szybko adaptuje się do nowych warubków i nie ma problemu z aklimatyzacją, znakomicie wykorzystuje paszę i co najciekawsze: owce Dorset, jako jedyna rasa na świecie, mogą się rozmnażać przez cały rok!







Zapach owiec i owczarni przypomina mi dzieciństwo i wyjazdy do Bukowiny Tatrzańskiej i na Gubałówkę. Szczęście pachnie więc owcami!

Sunday 18 May 2014

Sjesta

Wściekłe upały panują od kilku dni, taka pogoda od ładnych paru lat na wyspie że albo deszcz i zimno, albo słońce i gorąco, nic pośredniego. Męczące, generalnie sprawę ujmując. W związku z tym poranny obrządek kończymy szybciutko przed ósmą rano, a wieczorny zaczynamy nie wcześniej niż o siódmej. W międzyczasie jest czas na czytanie książki, planowanie, myślenie, planowanie... Od samego rana, do zaśnięcia, moje myśli znajdują się na Podlasiu, dziś na przykład usiadłam z planami, linijką i kalkulatorem i wymierzyłam ile potrzeba będzie siatki na ogrodzenie, co mam jeszcze dokupić w Anglii, czego nie dostanę w Polsce - w tym przypadku metalowe bramy o poprzecznych drążkach, których używa się na polach i pastwiskach, a przez które nic nie przelezie, i są bardzo trwałe i wygodne w użytku. Mamy dwie, w stajni i na padoku, jeszcze przynajmniej jedna jest konieczna.

W międzyczasie w starych warszawskich papierach w mieszkaniu po Babci znalazły się Jej wspomnienia z czasów ciężkiej komuny, kiedy to była prześladowana przez SB - tak więc mamy już dokładnie wyjaśnioną sprawę, dlaczego jej nazwisko istnieje na liście Wildsteina, chociaż wcześniej to było przez nas podejrzewane, ale przez Babcię ukrywane bardzo starannie.
Poza tym znalazł się papierek z czasów mojej podstawówki, kiedyś takie opinie wydawano, na jaką dalszą naukę dziecko się nadaje po szkole podstawowej, tak więc ja się nadawałam do liceum ogólnokształcącego (gdzie zresztą trafiłam), a opinia o moim umyśle: analityczno-syntetyczny, co całkiem by się zgadzało bo analizuję i analizuję, od rana do nocy, a chyba nawet i we śnie...

Z tych analiz wychodzi jedna jeszcze sprawa, podpowiedziana mi przez Czytelniczkę o inicjałach takich samych jak moje, która w grudniu skontaktowała się ze mną przez facebook ;-). Droga Czytelniczko, wielkie dzięki za podpowiedź, wszystko się szykuje i jest na dobrej drodze! :-) Ujawnienie nastąpi niebawem z wielkim hukiem ;-)


sjesta w pełni, dziś o 3 po południu!

"dają coś?!! już się wyspałam, wstaję!!!:

Wednesday 14 May 2014

JEST!!!!! :)))

Długo wyczekiwany, pierwszy źrebak po Leo w naszej stadninie! Urodził się tuż po 12 w południe, "czućkę" (jak mówiła Babcia) co do płci miałam od początku, wiedziałam że to będzie ogierek - nawet imię dostał kilka miesięcy temu - Lion's Yard. Jest kasztankiem z czterema skarpetami i łysiną - życzyłam sobie takiego ogierka juz dawno temu, nawet prawie jednego kupiłam w zeszłym roku!






W dodatku przyszedł na świat w dniu urodzin niezyjącego już Teścia, który był hodowcą i zamiłowanym koniarzem. Lubił konie w dobrym starym typie, wysokie i ciężkie - taki będzie mały ogierek.


Monday 12 May 2014

Rok, w którym nie było lata

Rok 1816 jest znany jako rok bez lata - A Year Without Summer. Nazywany był również Poverty Year (Rok Biedy), The Summer that Never Was (Lato, którego nie było), Year There Was No Summer (Rok, w którym nie było lata) oraz Eighteen Hundred and Froze to Death (Tysiąc osiemset i zamarźnięcie na śmierć).

Nazwa taka powstała w wyniku ostrych anomalii klimatycznych, które wystąpiły w okresie letnim i spowodowały, że średnia temperatura na świecie obnizyła się o 0.4-0.7 stopni Celsjusza. Dowody sugerują, iz przyczyną nienormalnej pogody była niezwykle słaba aktywność Słońca oraz wybuch wulkanu Tabora w roku poprzednim (10 kwietnia 1815), w Indonezji, największa aktywność wulkaniczna jaką zarejestrowano w ciagu ponad 1300 lat.

Rok bez lata był rolniczą katastrofą. Niezwykłe zawahania pogody miały miejsce głównie w północno-wschodniej części USA, w Kanadzie, oraz w zęściach zachodniej Europy.
W zwykłych warunkach temperatura w Ameryce Płn, w części północnej Nowej Anglii oraz w południowej Kanadzie jest dość stabilna, waha się latem pomiędzy 20 a 25 stopni Celsjusza i rzadko spada poniżej 5 stopni, a śnieg jest niespotykany o tej porze roku.

Wiosna i latem 1816 roku zaobserwowano w USA "suchą mgłę", która przysłoniła promienie słoneczne. W maju 1816 mróz zabił większość roślin w okolicach Nowego Jorku, 4 czerwca mróz zaobserwowano w Connecticut i New Jersey, a 6 czerwca spadł snieg w Albany, Nowym Yorku, oraz Denysville w stanie Maine.
W Kanadzie spadło 30cm sniegu. Epidemie i zgony stały się powszechne.

W Europie niskie temperatury i wysokie opady deszczu zniszczyły plony w Wielkiej Brytanii i Irlandii; walijskie rodziny wędrowały, żebrząc o jedzenie. W Niemczech ostry kryzys żywnościowy spowodował gwałtowny wzrost cen.

spark.ucar.edu






Niedawno wpadła mi w ręce arcyciekawa książka pt. The Resilient Farm and Homestead w której autor, Ben Falk twierdzi, iż pytaniem nie jest czy rok bez lata powtórzy się, lecz: kiedy to nastąpi?...

acresusa.com

Sunday 11 May 2014

Zawijam kiecę i za chwilę lecę!

Wiem, że ze dwie czy trzy osoby czekają, aż się pojawię na dobre na Podlasiu ;-), tak więc jestem zobowiązana podawać jak najświeższe wiadomości ;-).

Wiadomość z ostatniej chwili!

W osobie własnej pojawię się pod koniec lipca... a od drugiej połowy sierpnia pojawiać się zaczną nieparzystokopytne ;-) Po przeanalizowaniu róznych opcji, zdecydowalismy się na transport 6- konnym koniowozem, co jest opcją tańszą i wygodniejszą dla koni niż przyczepa lub koniowóz + przyczepa, na tak długiej trasie (niemal dwa tysiące kilometrów). Tym bardziej, że jechać będą głównie klacze we wczesnym okresie ciąży, roczniaki oraz źrebięta.

W związku z powyższym mamy miejsca w transporcie łączonym, na trasie Warszawa - Wielka Brytania, terminy do uzgodnienia, albowiem jesteśmy bardzo elastyczni i niezależni, wszystko do ustalenia z przewoźnikiem, Agnieszką.
To może tutaj wrzucę skopiowany tekst z EcoGypsy, bo ładnie mi się całkiem napisało ;-)

Transport łączony koni do Wielkiej Brytanii

W związku z przenosinami EcoGypsy na Podlasie zapraszamy do skorzystania z okazji transportu łączonego na trasie Warszawa – Wielka Brytania. Do dyspozycji każdorazowo sześć miejsc w bardzo wygodnym koniowozie, kierowca – konwojent z wieloletnim, międzynarodowym doświadczeniem!
Terminy są do uzgodnienia, od drugiej połowy sierpnia. Zapraszamy serdecznie do bezpośrednego kontaktu z przewoźnikiem, p.Agnieszką: tel. 508 558 022
oraz http://transportkonia.pl/

Do zobaczenia wkrótce!

http://eco-gypsy.com/transport-laczony-koni-do-wielkiej-brytanii/


Leo już się cieszy, a ja jeszcze bardziej :)

Saturday 3 May 2014

Przyspieszenie

Nie dość że czas odczuwalnie przyspiesza, to i ja również. Ale zacznijmy od początku ;-)

Od zawsze zapach kreosotu kojarzył mi się z torami kolejowymi i dzieciństwem, a co za tym idzie dworcem Waszawa Śródmieście, Otwock i Józefów... i jakimis innymi jeszcze.
Tak było do wtorku.
W poniedziałek chłop stwierdził że pomaluje stajnię od zewnątz, ponieważ nie była odświeżana od dwóch lat, a chłopa - estetyka i pedantyka, to raziło oczywiście (jak i trawka, i chwaścik wyłażące tu i ówdzie na podwórku). Chłop również oszczędny, nieraz do przesady, więc z braku laku zdecydował się wykorzystac to, czego miał resztkę. Kreosot...

Chałupa jest tuż koło stajni, a sypialnia najbliżej, jakieś 5 metrów, może mniej. Śpię zawsze przy otwartym oknie, bo inaczej budzę się w nocy z braku tlenu.
Owej nocy tlenu miałam wystarczająco, a do tego gęste opary kreosotowe. Rezultat? Wstałam dopieo o 11 rano, a wstać z łózka po nienormalnie późnym obudzeniu się próbowałam przez niespełna dwie godziny. Próbowałam, bo byłam tak marna, że łóżko mnie "ciągnęło" i w głowie się kręciło. Oto, czym mnie chłop nafaszerował: http://ec.europa.eu/polska/news/110727_kreozot_pl.htm

obrazek poglądowy, okno od sypialni - pierwsze od strony stajni...

Chłop mnie dobił kompletnie, bo z czterech stron otaczają nas pola oraz łąka, wszystko obficie pryskane, mnie to tylko wystaczy, żeby każdego roku zdychać wiosną i wczesnym latem:

tego samego dnia - sąsiad prowadzi opryski.... aaaaa...!!!!!

I jak tu żyć, panie prezydencie?...!!! Nie da się, zamordują mnie w tej Anglii, wykończą, otrują!!! Mimo iz kilka dni minęło od malowania stajni, czuję ból w płucach, zalegającą w nich wydzielinę, dusi mnie, mam dziwny smak w ustach, słabo się czuję i mam zawroty głowy przebywając na podwórku.

Nawet słitfocia z rąsi dziś powstała w paszarni:

z dzióbkiem!!!!


I ty, Brutusie, przeciwko mnie?...!!!

Chłop nie odczuwa wogóle, widocznie przyzwyczajony od dzieciństwa do chemicznych oparów środków czyszczących stosowanych z upodobaniem i w nadmiarze przez rodzicielkę. A mnie się dziwi, przeciez to nie smierdzi?...
Nie, tylko ja pewnie rozhisteryzowana baba jestem!

Tak więc owego nieszczęsnego 30 kwietnia Anno Domini 2014 postanowiłam, że nie ma co zwlekać, trzeba działac, i od razu po postawieniu ogrodzenia, jeszcze latem, zaczną na Podlasie wyjeżdżać pierwsze konie. Bo jak mnie szkodą opary, to zwierzętom na pewno też.

Oczywiście chłop był mądry, zadzwonił do mieszalni farb w Newmarket i facet powiedział ze nie, kreosot koniom nie szkodzi, oni sprzedają stadninom do malowania ogrodzeń...
Anglik Anglikowi, to gorzej jak jedna baba drugiej babie...

W kazdym razie we wrześniu mam ostatnie zamówione jagnięta i koźlęta do odebrania, mam nadzieję że sprawy papierkowe potrwają krócej niz normalne dwa miesiące w tym wypadku - co jest bardzo realne - i szybciutko reszta zjedzie na Podlasie.

Żeby nie było całkiem katastroficznie, oto trochę sielanki z dala od oparów:

Leo zapewne trafi na Podlasie jako jeden z pierwszych koni


Leo i Billy, czyli Van Gogh

PS jeśli ktos ma ochotę dodać mnie na Facebooku, gdzie troche więcej się dzieje niz tutaj ostatnio, to proszę się nie krępować: profil FB