Siedzę raczej, samopoczucie jak wyżej. Daję znać że jeszcze mnie nigdzie nie wywiało na razie i przy okazji przepraszam że nie zaglądam na zaprzyjaźnione blogi ostatnio, ale dzieje się sporo i jeszcze więcej... Opracowuję pewne dwa dość duże projekty, do tego kilka (a może kilkanaście?) pomniejszych, aż latorośl dziś stwierdziła że jej by głowa pękła od tego wszystkiego. Żeby nie pękła, mam pięć zeszytów-notatników.
Duże projekty będą niedługo musiały ujrzeć światło dzienne, a ponieważ czas ucieka nieubłaganie w przeogromnym tempie, siedzę, ślęczę i ... projektuję ;-)) Jak skończę, to pewnie będzie czas jechać do Polski w celach gospodarczych, a jak wrócę to mam kolejna wycieczkę, tym razem do Walii, no a potem już ruszamy z przeprowadzką. Koleżanka-przewoźnik z sześciokonnym koniowozem załatwiła kolegę z samochodem na dwanaście koni, więc nie będziemy się rozdrabniać na raty, ale wszystkie konie pojadą hurtem. W związku z czym termin zaczyna się robić bardziej elastyczny, tzn końcówka sezonu pastwiskowego.
Wogóle to na moim polu, na którym w zeszłym roku rosły kartofle uprawiane przez sąsiada, w magiczny sposób pojawiła się trawa ;-)). Sama się raczej tak ładnie nie wysiała i chyba wiem kogo mogę o tę magię podejrzewać ;-))
Duże projekty będą niedługo musiały ujrzeć światło dzienne, a ponieważ czas ucieka nieubłaganie w przeogromnym tempie, siedzę, ślęczę i ... projektuję ;-)) Jak skończę, to pewnie będzie czas jechać do Polski w celach gospodarczych, a jak wrócę to mam kolejna wycieczkę, tym razem do Walii, no a potem już ruszamy z przeprowadzką. Koleżanka-przewoźnik z sześciokonnym koniowozem załatwiła kolegę z samochodem na dwanaście koni, więc nie będziemy się rozdrabniać na raty, ale wszystkie konie pojadą hurtem. W związku z czym termin zaczyna się robić bardziej elastyczny, tzn końcówka sezonu pastwiskowego.
Wogóle to na moim polu, na którym w zeszłym roku rosły kartofle uprawiane przez sąsiada, w magiczny sposób pojawiła się trawa ;-)). Sama się raczej tak ładnie nie wysiała i chyba wiem kogo mogę o tę magię podejrzewać ;-))
Dobra taka magia :D no to już coraz bliżej :)))))
ReplyDeleteA kto to Ci trawnik na kartoflisku zaklada? :)))
ReplyDeleteTrawnik? A na co mi trawnik?? ;)))
DeleteNo dobrze, ze się nie przeniosłaś( z blogiem) bo nie wiedziałabym gdzie Cię szukać :))))
ReplyDeleteRoboty widzę huk! Trzymam kciuki za powodzenie przedsięwzięcia :))
magiczna trawa tez się zdarza :)
ReplyDeletewszystkiego dobrego, powodzenia.
Hm, masz żyzną ziemię. Mogła się wysiać. My na naszej słabiźnie na rżysku wcale nie siałyśmy trawy, sama wyrosła i na tym kozy pastwiskują.
ReplyDeleteTrochę za gęsta na "samosiejkę" a łąki czy pastwiska nie ma po sąsiedzku. Obmacam jak zajadę.
DeleteNiestety, sama urosła. Jak kartoflisko od jesieni nietknięte, to ho-ho. Ja mam taki malutki kawałek, zaorany późną jesienią. Wiosną 2 razy przejechany agregatem, ostatnio końcem kwietnia. Trawsko urosło tak gęste, że juz nie jestem w stanie zmotykować tego. Skosiłam i chlasnęłam chwastobójem na jednoliścienne. Bo wyrosłą właśnie trawa jakaś i chwastnica. Nasiona siedzą w glebie wiele lat nawet.
ReplyDeleteJeśli sama urosła, to na szczęście - na wiosnę tylko dosieję. Odnośnie środków na "chwasty" - jestem całkowicie przeciwna wszelkiej chemii.
DeleteDobrze że twardo stoisz na gruncie a jak jeszcze grunt obrasta soczysta trawą to tym lepiej :-) Pozdrawiam Cię i trzymam kciuki za projekty :-) Ogarniesz wszystko jak to TY! :-D
ReplyDeleteDzięki Moniko, mam nadzieje że u Ciebie wszystko pomału do przodu i się układa :))) I też ogarniasz, jak to TY!!! :-D
Delete