Friday 24 January 2014

Moje życie. Część 1: Historia rodziny


Okazało się, że seria emigracyjna swą popularnością przerosła moje najśmielsze oczekiwania - ot, tylko chciałam uzmysłowić tym co na emigracji jeszcze nie byli, że zycie w Polsce wcale niekoniecznie jest aż takie złe, - w zasadzie miał być to jeden, jedyny post - a skończyło się na całej piętnastoodcinkowej serii!... - tak więc w związku z powyższym cofnę się do samych początków i będzie coś w rodzaju autobiografii przedemigracyjnej :).
Żeby wszystko miało ręce i nogi, zacząć muszę od absolutnych początków, albowiem nie byłoby mnie bez mych korzeni. 
Poza tym już klika osób pytało o powód, a tu znajdziecie wyjaśnienie, co tak naprawdę skłoniło mnie aby osiąść na Podlasiu, dwieście metrów od granicy państwa...


Genealogię rodziny udało się ustalić wstecz aż do XII- XIV wieku; w międzyczasie unia polsko-litewska połączyła oba narody, dzięki unii krewskiej, za sprawą ślubu brata mego przodka.

Litwini przyjmowali chrzest w kościele katolickim i jedynie ów mój przodek stanął okoniem i pozostał przy prawosławiu.
W międzyczasie staliśmy się Polakami.

Ostatnim właścicielem ziemskim był Kacper, którego majątek został zarekwirowany za udział w Powstaniu Listopadowym, czyli wojnie polsko-rosyjskiej.

Całkowicie polska historia rodziny zaczyna się właściwie dopiero przed drugą wojną światową, bo chociaż pradziadek urodzony był w Augustowie, prababcia w Gomieli, poznali się w Petersburgu i wedle dokumentów byli Polakami, to mimo wszystko żyli daleko za Bugiem.

Wogole poznanie sie prababci i pradziadka to wręcz romantyczna historia,  prababcia Jadwiga kiedys, nie wiem w jakich okolicznosciach, zauwazyla na drzwiach wizytowke-plakietke z nazwiskiem pradziadka. I pomimo iz go nie znala zupelnie, ogarnelo ja przeczucie, iz zostanie on jej mężem! (nawiasem mowiac, bardzo silna i niezawodna intuicja nadal dziala w rodzinie...)

W latach trzydziestych, nie powiem w tórym roku dokładnie, albowiem dokumenty leżą w szufladzie w Warszawie a ja notatek żadnych nie posiadam, prababcia, jako wdowa z trojgiem dzieci, przyjechała jako repatriantka do Białowieży.

Pradziadek był z wykształcenia prawnikiem i przez pewien czas piastował pozycję naczelnika sądu w Grodnie - do czasu nadejścia bolszewików, kiedy to zmuszony został osiąść wraz z rodziną w ostępach leśnych.
Z tych czasów pamiętam babcine opowiadania o wilkach podchodzących pod dom i o psie pradziadka, wyżle noszącym imię - nomen omen - Banita.

Rodzina przemieszczała się nader często, co ocenić można choćby po miejscach urodzenia dzieci: Alina Urszula w 1911 w Klincy (Клинцы) w brianskiej oblasti, babcia Aldona Zuzanna w 1915 w Nowozybkowie (Новозыбков) a ich brat Olgierd Henryk - w 1921 w osadzie Bor (Бор) koło Niznego Nowogrodu.


Pradziadek Mieczyslaw zginął w tragicznych okolicznościach, tonąc w Niemnie podczas ratowania syna. Grób nie istnieje, został przez bolszewikow wraz z całym polskim cmentarzem, zrównany z ziemią.


prababcia Jadwiga

pradziadek Mieczysław


Mieczysław i Olgierd Henryk nad Niemnem

Przyjechała więc prababcia z dziećmi do Białowieży, następnie był epizod poznański gdzie mieszkały już dwie jej siostry, samotne, bezdzietne kobiety, w mieszaniu zakupionym przez ich ojca.

Następnie rodzina przyjechała do Warszawy, by osiąść już na dobre, Alina Urszula studiowała biologię, Aldona Zuzanna - polonistykę, a Olgierd Henryk przygotowywał się do zawodu lekarza.


Nadeszła druga wojna światowa, w Powstaniu Warszawskim prababcia, ps. Hieronima, przemycała granaty owinięte w chusteczki, babcia i jej siostra (ps.Lala) były łączniczkami i sanitariuszami a Olgierd objął rolę lekarza.




Olgierd zmarl w listopadzie 1944 roku w Pruszkowie-Tworkach (pochowany na tamtejszym cmentarzu wojskowym); byl powstancem (w oddziale Kilińskiego), jego pseudonim w AK to Dr.Olgierd. Tu kilka wspomnien na Jego temat:

Akurat miała przejść pod barykadą, rzucili granat jej przed nogami, zabili na miejscu. Boże, jak myśmy rozpaczały… Przecież to była straszna tragedia… Taka dzielna, energiczna dziewczyna, pełna inicjatywy, koleżeńska. Zostaliśmy bez kierowniczki. Doktor Olgierd Skirgiełło popatrzył na nas wszystkie, przyjrzał się. Byłam najstarsza między tymi młodymi dziewczętami. On mówi: „Siostra Krystyna zostanie tutaj, będzie się opiekowała izbą chorych, salą szpitalną i jeszcze, co będzie potrzeba”. Powiedziałam: „Rozkaz”. I już. Dokładnie nie pamiętam, ale chyba to było 11 sierpnia.

  Myśmy mu okłady robili z oleju lnianego. Doktor Olgierd Skirgiełło czuwał nad tym, co mógł, to robił. Chłopiec rano dostał gorączki. Doktor mówi: „Trzeba go zanieść do szpitala maltańskiego”. [Poszliśmy]




Olgierd Henryk


Babcia Aldona Zuzanna rowniez uczestniczyla w Powstaniu;
zdjęcie z czasów okupacji


 a po wojnie byla jedną z pierwszych stewardess LOT-u:

 Z uwagi na częste w tamtym okresie rejsy z vip-ami, w 1947 roku w PLL LOT zorganizowano Oddział Stewardes, a pierwszymi z nich i organizatorkami oddziału były Zofia Glińska, Barbara Raczyńska, Halina Zakrzewska i Aldona Skirgiełło.

babcia Aldona Zuzanna
Następnie, jako absolwentka polonistyki i pedagogiki, została nauczycielką języka polskiego w warszawskich liceach i technikach.
Zmarla w Warszawie.

Alina Urszula, najstarsza z rodzeństwa, biolog, późniejszy profesor zwyczajny w dziedzinie mykologii na Uniwersytecie Warszawskim  (pl.wikipedia.org/wiki/Alina_Skirgiełło). Brala udzial w Powstaniu pod pseudonimem Lala (www.1944.pl/historia/powstancze-biogramy/Alina_Skirgiello).

Alina Urszula


Jadwiga, Alina, Aldona i Olgierd zostali również wspomnieni w książce Macieja Kledzika "Królewska 16", opowiadającej o Powstaniu Warszawskim.



Dziadek ze strony mamy, Wacław, był podchorążym Wojska Polskiego, pilotem 217 Eskadry Bombowej podczas II Wojny Światowej; zestrzelony przez hitlerowcow, i osadzony w Oflagu. Po wojnie pilot linii lotniczych LOT.
Zmarł w 1997 roku w Zakopanem.

Wacław

Mama moja, Aldona, po ukończeniu anglistyki na Uniwersytecie Warszawskim kontynuuje tradycję rodzinną jako stewardessa, już dwudziesty siódmy rok!

z Mamą z Zakopanem; obok nasz pies Remi

I w powyższej rodzinie, pewnego lipcowego poranka, przyszła na świat Aldona numer 3... Urodziła się o 5 rano i tak jej zostało już na całe życie - poranny z niej ptaszek!

ciąg dalszy nastąpi...

28 comments:

  1. oj ciekawe dzieje twojej rodziny, piękne stare zdjęcia...czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg
    leptir

    ReplyDelete
  2. Mój Dziadek ze strony mamy też służył w przedwojennym Wojsku Polskim, ale nie pamiętam w jakim stopniu. Rozbity pod Kutnem w trzydziestym dziewiątym , przeniesiony do obozu w Stalagu lub Oflagu... nie wiem.

    A Babcia Anastazja, gimnazjalistka z Charkowa, złapana podczas łapanki na ulicach Charkowa i wywieziona w głąb Niemiec, na roboty. Tam poznali się z moim Dziadkiem i tam urodziła się moja Matka Dorota.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Piękna jest świadomość własnych korzeni, nieprawdaż? :)

      Delete
    2. Jeżeli da się je odszukać.

      Delete
    3. Ja prawie nie szukałam, drzewo było długo zanim się urodziłam...

      Delete
  3. Czy aby nie macie powiązań z Mickiewiczami???
    Prababcia Jadwiga jest ze zdjęcia bardzo podobna do Adama Mickiewicza.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Prababcia była z domu Aleksandrowicz i do tej gałęzi nie dokopaliśmy się jeszcze dokładnie, więc nie wiadomo... Z Mickiewiczem na pewno łączy nas jedno, wspomniał przodka w "Balladzie litewskiej" czyli "Trzech budrysach".

      Delete
    2. Ooo, i to już jakiś "ślad!"
      Warto by poszperać!

      Delete
    3. Wybiorę się na Białoruś i Litwę w którymś momencie, bo i tak miałam tam jechać i grzebać w archiwach.

      Delete
  4. Ojeju, ale ciekawe! I te zdjęcia wspaniałe (wąsy pradziadka!) i tyle Historii w dziejach waszej rodziny.No i to nazwisko! Uwielbiam czytać takie opowieści, tak jak piszesz, to wspaniale znać swoje korzenie. U mnie aż tak daleko się nie dokopaliśmy, ale kuzyn robił badania genealogiczne i trochę się też znalazło, choć bez szczegółów. Ale od strony mamy to niestety wiem niewiele, a nie ma już kogo pytać...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nasze drzewo "szło" wraz z rodziną, tak więc od początku miałam świadomość pochodzenia, w czym miała znaczny udział moja babcia - ale o tym następnym razem.

      Delete
  5. nic tylko pozazdrościć... tego, że aż tak dużo wiesz o praprzodkach...
    ja niestety doszłam tylko do pra-pra dziadka ale nic o nim nie wiem

    ReplyDelete
    Replies
    1. U nas w rodzinie pamięć o przeszłych pokoleniach była zawsze bardzo pielęgnowana.

      Delete
  6. tak piekne korzenie i tyle historii. cudowie, że to wszytsko odnalazłaś masz. i jacy piękni ludzie w Twojej rodzinie. np Pan Olgierd- chmmmm iez to kobiet musiało stracić dla niego głowę. Pięknie

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mam wielu kuzynów na wschodzie, w Rosji, ich odnalazłam, po nazwisku, które jest rzadkie, było to całkiem proste w dobie internetu.
      Co ciekawe, kuzynki są podobne do nas...

      Delete
  7. Cudne są te Aldony.Wszystkie uwielbiają "latać".Wspaniała Rodzina i oddana dla Ojczyzny.Mojego brata stryjecznego matka też była łączniczką w Powstaniu Warszawskim.Braciak ma Jej foto,z tamtych lat,śliczna dziewczyna uśmiechnięta,a na głowie burza loczków i biały berecik .Mówię mu,żeby dał to foto do muzeum PW,niech zobaczą potomni,jakie dziewczyny walczyły o Warszawę.
    Lubię jak się dba o swoje" korzenie".To zasługa naszych Mam i Babć,bo ciągle opowiadały i ta nić ciągnie się przez pokolenia,teraz ja opowiadam, moim dzieciom i wnukom.Chociaż kiedyś więcej bywało spotkań rodzinnych niż dzisiaj,bo wiadamo,takie czasy.Ale z drugiej strony jest internet i np.trafiłam tutaj i dowiedziałam się,że więcej jest Rodzin,które nie zapominają i znają swoje krzenie.
    Pozdrawiam M.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie powinno się zapominać, ani o pochodzeniu pod względem genealogicznym, ani względem kraju, z którego się pochodzi. Ale chyba coraz mniej ludzi uważa, że jest to ważne...niestety.
      Pozdrawiam

      Delete
  8. Pochodzenie zacne, przodkowie przystojni i zasłużeni, ale mnie i tak najbardziej spodobał się... pies Remi :-D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Remi też miał zacne pochodzenie, od matki autentycznej wilczycy czyli Canis lupus :-D

      Delete
  9. Też mnie te wąsy urzekły - czym oni je usztywniali? Cukrem?
    To wcale nie jest częste, że babcia/rodzice/dziadkowie dbają tak o historię rodziny i jej świadomość w kolejnych pokoleniach. Moja Mama miała bardzo ciężkie życie i niechętnie wraca do przeszłości. To, co wiem o rodzinie, wiem od kuzynki, nie od Mamy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie zastanawiałm się nad pielęgnacją wąsów ;-)

      Delete
    2. brylantyną usztywniali, a spali w specjalnych opaskach na wąsy :)))

      Delete
  10. Kamphoro to wspaniałe, że tyle wiesz o korzeniach swojej rodziny. Ja zaczynam dopiero się do tego dogrzebywać bowiem jakoś w rodzinie nie było tradycji pielęgnowania takich historii i wiele już niestety poszło z przodkami do krainy wieczności.
    W każdym razie muszę powiedzieć, że wszyscy Twoi przodkowie mają piękne rysy twarzy, szlachetne takie i przystojne. To tłumaczy Twoją urodę. No... no wiemy o Tobie coraz więcej i ... chcemy więcej. :-) pozdrowienia

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja miałam pochodzenie wręcz tłuczone do głowy, żebym czasem nie zapomniała... ale o tym później ;-)

      Delete
  11. Fajnie, że tyle wiesz o swoim pochodzeniu i przodkach :)
    Wąsy Twojego pradziadka są imponujące, pewnie sporo czasu musiał poświęcić pielęgnacji tej ozdoby ;) Razem z prababcią tworzyli ciekawą parę, z pewnością :) Tak po zdjęciach widać ;))

    ReplyDelete
  12. U nas też była suka o imieniu Wierna,pochodziła od prawdziwego wilka.To było jeszcze przed wojną,wiem o niej od rodziny.Zawsze ją wspominali mimo,że upłynęło tyle lat i nawet jej na oczy nie widziałam ale tak jakbym ją widziała. Była mądra i naprawdę wierna,nieprzekupna i śliczna.Podczas okupacji ,Niemiec przyszedł do dziadka do warsztatu i chciał ją kupić.Ale dziadek za żadne pieniądze jej by nie sprzedał,więc ją ukryli.
    Wracając do prababci i pradziadka( i innych z rodziny) to można powiedzieć,że tak wygląda inteligencja.Widać to po twarzach a nawet po sposobie postawy.
    Czy jesteś jedynaczką? nie masz rodzeństwa?
    Jeszcze raz pozdr.M

    ReplyDelete
    Replies
    1. Rodzina która została po "tamtej" stronie, ma zaskakująco podobny wygląd, i również wszyscy kuzyni są po studiach i w większości pracują naukowo.
      Dużo mieliśmy w rodzinie malarzy i naukowców, chyba więcej niż innych zawodów.
      Mam młodszą siostrę.

      Delete
  13. Z takich życiorysów powinno się czerpać.
    Dobrze,że jest Was dwie.
    Przepr,.że jestem taki "anonimus"ale nie prowadzę żadnego bloga,tylko tak "wędruję" i co mnie zaciekawi to zostaję i wracam.

    ReplyDelete

Note: only a member of this blog may post a comment.