Saturday 12 April 2014

Strzyżono i dojono

Dziś rano urodziły się znów bliźnięta, koziołek i kózka, niestety koziołek był martwy - a szkoda, bo spory chłopak i już miałby przyszły dom, albowiem koziołek brytyjski toggenburski jest u mnie już dawno zamówiony przez Klientkę w Polsce.
Kózka, odrzucona przez matkę, została zaadoptowana przez kozę, która urodziła bliźniaczki przedwczoraj, i ma się znakomicie. Przybrana mama zdążyła już ją wyprowadzić na mało legalny spacer na wybieg alpak. Kolejne wykoty mamy dopiero w maju i czerwcu. Dziesiejsza "porodówka" z racji niechęci do własnego dziecka zaczęła być zdajana, niestety z powodu braku zamrażalnika (który z kolei jest spowodowany brakiem stałego dopływu prądu) nie możemy zatrzymać siary. Trudno się mówi, korzystają koty i młody kozioł burski - według zaleceń specjalistów, przynajmniej tych brytyjskich, kozły z przeznaczeniem do rozrodu powinny otrzymywać mleko do około dziewiątego miesiąca życia.

Wczoraj zabrałam się za strzyżenie owiec, na razie ręczne albowiem kasa jest potrzebna gdzie indziej i uznałam że w tym momencie wydatek na maszynkę do strzyżenia, nie będący pierwszą potrzebą, zostanie odłozony na później, na czas kiedy przyjdzie strzyc alpaki (czerwiec). Zresztą w przyszłym roku będzie więcej delikwentów do ogolenia!
Opitoliłam biednego barana Timmiego, przyciąwszy go w kilku miejscach które zaraz zostały zdezynfekowane, na szczęście udało mi się ominąć baranie klejnoty i ogonek!!! Mam nadzieję że Timmy wybaczy mi upublicznienie fotki po bardzo marnym owczym fryzjerze! Dopiero się uczę, i to z książek, a w zyciu nie widziałam strzyżenia owiec na żywo.
W każdym razie zapach wełny, czy raczej lanoliny, przywołał cudowne wspomnienia z wczesnego mego dzieciństwa, kiedy to wyjeżdżaliśmy zimową porą na wczasy w Bukowinie Tatrzańskiej, mieszkając w góralskich chałupach. Teraz już wiem dokładnie, czym te chałupy pachniały. Przypomniałam sobie gaździnę, która pozwoliła mi poubijać przez chwilę masło. Pewnie jest ona teraz staruszką, a masło kupuje w supermarkecie...

Notabene owce kupiłam wyłącznie z myślą robienia ocieplenia domu, oraz pasienia z końmi (niedojady likwidują), no ale poszło dalej... i będziemy prząść ;)

I jeszcze dwa słowa o młodym pokoleniu, latorośl dziś nie dość że wydoiła wieczorem kozę, to umie już cofnąć pickupa na przyczepę, i z przyczepą jechać. A pickup jest zabudowany, i do tego dość długi, bo czteroosobowe mitsubishi (chłopa, bo mój pickup staruszek jest krótki, trzyosobowy, też mitsubishi). No i skrzynia biegów manualna, a młoda sobie radzi, jakby jeździła autem całe życie. Zresztą, pierwsze jej auto jakie poprowadziła to była ... trzyipółtonowa ciężarówka :) Jako matka, dumna jestem i blada, że jedynaczka się nie marnuje!

Timciu, bardzo przepraszam... ;)

wełniane odrzuty, będą na ocieplenia domu

z jednego rocznego barana - worek wełny

po wypraniu

jak to nazywają? słit focia z rąsi? ;)

przybrana córka pącze się pod nogami, urodzona córka próbuje wejść do paśnika, zamiast pod ;)
no i doimy juz na cztery ręce, latorośl znalazła swoje powołanie!

źrebak juz niedługo...

kwietniowym wieczorem w stadninie EcoGypsy...

26 comments:

  1. no to wielka radośc z tak zdolnej Pociechy, mama ma w tym zasługę
    a zwierzaki śliczne zwłaszcza te młode....ciekawskie i radosne.....
    serdeczności zasyłam:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pociecha od malucha była wychowywana "pod żłobem" na Służewcu. I chociaż jedynaczka, to ja nie jestem chuchającą i dmuchająca mamusią ;) A młoda sama dziś powiedziała, po tobie mam. Wyjaśniłam, że to w genach Rodziny jest.
      ściskam :)

      Delete
  2. Jejku, ja bym sie zaplakala, gdyby mi kozioleczek umarl.
    A baranka orzepolilas, ze bedzie sie wstydzil teraz owcom na oczy pokazac, zabija go smiechem! Zadne przeprosiny biedakowi tego nie zadoscuczynia. :)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Taka kolej zycia, niestety, w zeszłym roku umarł mi pięciomiesięczny - to zdecyowanie gorsze niż martwy noworodek...
      Orzępoliłam, i dlatego więcej już nic nie pokażę, bo się wstydzę :P

      Delete
    2. To sobie teraz wyobraz, co Timcio czuje i jak on sie wstydzi! :)))

      Delete
    3. Podejrzewam że ja się bardziej wstydzę, a on zadowolony, bo mu nareszcie nie gorąco! ;)))

      Delete
    4. Nie, no zero w Tobie empatii i wspolczucia dla biednego baranka bozego. Ani myslisz nawet postawic sie w jego sytuacji, tylko rozczulasz sie nad soba. :)))

      Delete
    5. A kto go będzie oglądał, kozy jedynie ;)))

      Delete
  3. Szkoda chłopaczka.
    Orzępolony, że ho! :D

    A do słitfoci jeszcze dziubek się chyba robi...? ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ufff no to dobrze, nie słitfocia a mnie do dzióbka zarąbiście daleko ;)))

      Delete
    2. Powiedzmy, że kożlątko zrobiło dziubek na słitfoci. Pozory zachowane. :-)

      Delete
    3. No to mnie wybawiłaś z opresji ;-)))

      Delete
  4. Szkoda koźlaka.. Ja też mam kozule nawet dwie co odrzuciły swoje maluchy i karmie na 4 ręce, ale daje rade !!!
    Nie miałaś litości, żeby tak do gołego ogolić :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. No jak do gołego, jak waliłam nożycami, parę dziur mu zrobiłam w skórze to się bałam później za blisko ciąć ;)))

      Delete
  5. No nie, nieszczęśnik! Jak on się teraz owcom na oczy pokaże? Toż to gorsze, niż fryzjer poborowy!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Do pokazania się owcom to mu odrośnie :P Dziękuję uprzejmie! ;)

      Delete
  6. Jak mi sie marzy tez takie gospodarstwo! Jestes wielka szczesciarom, ze udalo Ci sie spelnic marzenia

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja wiem, czy tu szczęście grało rolę? Raczej dążenie do celu bez oglądania się na ewentualne przeszkody.

      Delete
  7. Zwłaszcza grzywka mnie urzekła.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Grzywka byłaby dłuższa, tylko sąsiadki - kozy zdążyły skrócić.

      Delete
  8. Piękne ranczo...Timi, jak widać, nieporadnie przygotowany do Świąt ;))))

    ReplyDelete
  9. Jak do przędzenia to najlepsze jest spod nożyc bo podstrzyżyny (takie krócizny podcięte dwukrotnie) najtrudniej nimi zrobić :D Baranek wygląda nie tak źle, jak strzygacz dojdzie do wprawy to będzie jeszcze lepiej :D
    Jak będziesz kiedyś miała pytania odnośnie przedzenia, tkania czy tego typu rzeczy to daj znać :) Tudzież zapraszam do Klubu Prządki na fejsshicie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Świetnie, dzięki, na pewno do Ciebie uderzę nie raz :)

      Delete
  10. Szkoda tego maleństwa, jednak natura rządzi się swoimi prawami.
    Ciekawa jestem co robisz z tym ostrzyżonym runem alpak. Chętnie bym od Ciebie kupiła, bo je uwielbiam w filcowaniu. Czy zaglądałaś kiedyś na mój blog rękodzielniczy? (http://www.zdolnosc-tworzenia.blogspot.com).
    Pozdrówki.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Alpak na razie jest tylko pięć, więc włókno najprawdopodobniej zatrzymam na własne potrzeby. Zajrzę :)

      Delete
  11. Piękne kozie maluszki :) U nas w tym roku jedna koza urodziła martwe trojaczki, druga bliźnięta w tym jeden z zanikiem mięśni białych, jak to stwierdził weterynarz- niedobór selenu w glebie na naszych podlaskich terenach. Dostał chłopak zastrzyk (tak jak zawsze nasze źrebaki dostawały) i się "wyprostował" :) Pozdrawiam.

    ReplyDelete

Note: only a member of this blog may post a comment.