Słowami Kaźmierza Pawlaka, z trzeciej części trylogii pt "Kochaj albo rzuć", bo wiekopomna chwila rzeczywiście nadeszła.
Dokładnie rok temu, 8 kwietnia - gdybym wierzyla w przypadki, powiedziałabym: nadzwyczajnym zbiegiem okoliczności - ale jako w przypadki nie wierzę absolutnie: tak więc 8 kwietnia roku zeszłego, droga zaprowadziła nas do starego drewnianego domku, tuż przy samej granicy Polski, w cichej wiosce z brukowaną drogą i bocianim gniazdem. Na blogu było opisane.
Dom już jest po remoncie, z nowym dachem ze strzechy słomianej, wymienionymi balami i przebudowanym kominem, jeden chlewek przeszedł remont, drugi własnie zaczyna... Idziemy pomału, ale systematycznie do przodu, co prawda plany kompletnej przeprowadzki późną wiosną lub wczesnym latem tego roku nieco się przesunęły, ale oboje z Chłopem jesteśmy zdeterminowani, by osiąść w tym roku. A jak wiadomo - jeśli czegoś się naprawdę chce, to się to osiąga. Plan jest, a plan jest niezbędny, bo gdyby chodziło wyłącznie o przeprowadzkę, to planu nie potrzeba, przy przeprowadzce wystarczy zapakować pickupa, albo dwa pickupy, dwie przyczepy, i hajda przez Europę. Jedyne 1800 kilometrów z promem po drodze.
Plan jest niezbędny do przewiezienia:
- stada koni
- stada kóz
- stadka owiec
- jeszcze mniejszego stadka alpak
nie wspominając psów i kotów, bo kury oddam sąsiadowi, a kaczki zostały pożarte przez lisa juz jakiś czas temu.
(Właśnie się zastanawiam czy mam jakieś inne zwierzęta, ale chyba nie?...)
Jednkże mając Przyjaciół, można ich poprosić o pomoc :-) I już plany dotyczące Wielkiej Przeprowadzki wydają się być znacznie lżejsze!...
W zeszłym tygodniu, przypomniawszy sobie o Wielkiej Rocznicy, zaświtało mi w głowie że 8 kwietnia to nie tylko data dotycząca naszego znalezienia się w małej wiosce i podjęcia Decyzji, to również dość ważna data z innego powodu...
Z puszki zawierającej końskie paszporty w dużej ilości, wyciągnęłam leżący na wierzchu paszport Kamphory - i okazało się, że dobrze pamiętałam:
Przypadek? ;-) Dzięki Kamphorze wyszłam z depresji, dzięki Kamphorze zostałam managerem stadniny, dzięki Kamphorze poznałam Chłopa... W dniu urodzin Kamphory znalazł mnie Dom... Czy ta klacz znalazła się w moim życiu za sprawą przypadku? ;-) Ja mam swoje zdanie na ten temat, a kto chce, niech wierzy... w co chce ;-)
Dziś znów urodziny Kamphory, a Chłop właśnie dziś przekonał się od samego rana, że na dwie pewne osoby liczyć nie ma co, bo się zachowały po świńsku. Żeby było ciekawiej, osoby zupełnie ze sobą nie powiązne. I mówi mi Chłop, żeby nie zwierzęta, to on już by mógł jechać - bo Chłopa i tak tu prawie nic nie trzyma.
Dokładnie rok temu, 8 kwietnia - gdybym wierzyla w przypadki, powiedziałabym: nadzwyczajnym zbiegiem okoliczności - ale jako w przypadki nie wierzę absolutnie: tak więc 8 kwietnia roku zeszłego, droga zaprowadziła nas do starego drewnianego domku, tuż przy samej granicy Polski, w cichej wiosce z brukowaną drogą i bocianim gniazdem. Na blogu było opisane.
Dom już jest po remoncie, z nowym dachem ze strzechy słomianej, wymienionymi balami i przebudowanym kominem, jeden chlewek przeszedł remont, drugi własnie zaczyna... Idziemy pomału, ale systematycznie do przodu, co prawda plany kompletnej przeprowadzki późną wiosną lub wczesnym latem tego roku nieco się przesunęły, ale oboje z Chłopem jesteśmy zdeterminowani, by osiąść w tym roku. A jak wiadomo - jeśli czegoś się naprawdę chce, to się to osiąga. Plan jest, a plan jest niezbędny, bo gdyby chodziło wyłącznie o przeprowadzkę, to planu nie potrzeba, przy przeprowadzce wystarczy zapakować pickupa, albo dwa pickupy, dwie przyczepy, i hajda przez Europę. Jedyne 1800 kilometrów z promem po drodze.
Plan jest niezbędny do przewiezienia:
- stada koni
- stada kóz
- stadka owiec
- jeszcze mniejszego stadka alpak
nie wspominając psów i kotów, bo kury oddam sąsiadowi, a kaczki zostały pożarte przez lisa juz jakiś czas temu.
(Właśnie się zastanawiam czy mam jakieś inne zwierzęta, ale chyba nie?...)
Jednkże mając Przyjaciół, można ich poprosić o pomoc :-) I już plany dotyczące Wielkiej Przeprowadzki wydają się być znacznie lżejsze!...
W zeszłym tygodniu, przypomniawszy sobie o Wielkiej Rocznicy, zaświtało mi w głowie że 8 kwietnia to nie tylko data dotycząca naszego znalezienia się w małej wiosce i podjęcia Decyzji, to również dość ważna data z innego powodu...
Z puszki zawierającej końskie paszporty w dużej ilości, wyciągnęłam leżący na wierzchu paszport Kamphory - i okazało się, że dobrze pamiętałam:
Przypadek? ;-) Dzięki Kamphorze wyszłam z depresji, dzięki Kamphorze zostałam managerem stadniny, dzięki Kamphorze poznałam Chłopa... W dniu urodzin Kamphory znalazł mnie Dom... Czy ta klacz znalazła się w moim życiu za sprawą przypadku? ;-) Ja mam swoje zdanie na ten temat, a kto chce, niech wierzy... w co chce ;-)
Dziś znów urodziny Kamphory, a Chłop właśnie dziś przekonał się od samego rana, że na dwie pewne osoby liczyć nie ma co, bo się zachowały po świńsku. Żeby było ciekawiej, osoby zupełnie ze sobą nie powiązne. I mówi mi Chłop, żeby nie zwierzęta, to on już by mógł jechać - bo Chłopa i tak tu prawie nic nie trzyma.
tak się dziś zastanawiałam, co u ciebie :) a tu proszę nie dość, że wpis, to jeszcze o takich important sprawach ;)
ReplyDeleteporuszyło mnie to jak napisałaś o tzw Przypadkach :)
Siedzę cicho ostatnio, bo dużo mózgiem muszę ruszać, jak generał dowodzący armią ;) Przypadków nie ma! :)
DeleteNo jakby na zamowienie popelnilam kilka dni temu post o przedziwnych zbiegach okolicznosci. W Waszym przypadku jakos wszedzie przewija sie ten 8 kwietnia.
ReplyDeleteZastanawiam sie, jak Wy te przeprowadzke ogarniecie? Sama w sobie jest niesamowitym wyzwaniem logistycznym, a tu jeszcze tyle zwierza trzeba przewiezc przez pol Europy. Jakies TIRy w planie, czy jak? :))
No przecież że ja komentowałam u Ciebie nawet ;)
DeletePrzeprowadzka: raz że będę sobie cykać przyczepką na dwa konie, w te i wewte, kozy i owce będę sobie cykać przyczepką na zwierzęta gospodarskie, a z cykaniem koni to może jeszcze z czyjejś pomocy skorzystam.
A trasa przez Jewropę obcykana na pamięć, równiez ze zwierzyną ;)
To se pojezdzicie w te i nazad. Myslalam, ze na jeden raz sie zabierzecie.
DeleteNa raz sie nie da :) Nawet żebym wynajęła ciężarówkę na 11 koni, to i tak przed końcem lata będę miała 17... ;)
DeleteTo rzeczywiscie wiekopomna chwila.
ReplyDeletePozdrawiam
Aj, aż Kamphorze zapomniałam życzeń złozyć!
Delete;)
Kurczę nic z tego nie kumam? Czy to znaczy, że opuszczacie Polskę?
ReplyDeletePodrówki.
Przeczytaj opis pod tytułem bloga, to zakumasz ;)
Deleteściskam!
Fajna strzecha :)
ReplyDeleteSpełnione marzenie. Prawie tydzień spędziłam, jeżdżąc po wioskach i szukając specjalisty oraz ręcznie rżniętego zboża :)
DeleteNo i super;) A można jeszcze puścić stado przodem, a Wy z psami zaganiać - to dopiero by Jewropę zdumiało;)))
ReplyDeletePierwotne plany przewidywały przejazd przez Jewropę tradycyjnym cygańskim wozem taborowym - ale ktoś musiałby siedzieć ze zwierzyną, i nie tylko doglądać, ale i kozy doić, przez 4-5 tygodni.
Deletewszystkiego najlepszego dla kamphory jednej i drugiej, takoz dla chłopa.
ReplyDeleteDziekuję w imieniu swoim, czterokopytnej oraz chłopa ;)
DeleteAni chybi magia kamphorowa :)
ReplyDeleteNiom, folbluty bywają magiczne :)
DeleteBaran! Teraz wiadomo skąd ten upór w dążeniu do celu. Wszystkiego najlepszego, czarownico!
ReplyDeleteA poważnie, nie wyszłoby taniej ciężarówki nająć? Paliwo w końcu też kosztuje... A w takim dużym na 11 koni to za jednym razem kozy, alpaki i 6 koni może by weszło? Byłyby 2 kursy zamiast nie wiadomo ilu...
Jaki baran?... Ja jestem lwem z pierwszej dekady :)
DeleteDużym na 11 koni może kozy i alpaki by się zmieściły, ale żaden koń by nie wlazł, i ani jednej owcy już bym nie upchała.
No to po co masz taką ksywkę jak Twój koń? Pomyrdało mi się konkretnie. A przecież paszport był koński a nie ludzki. :-) No to życzenia dla czworonożnej Kamfory.
DeleteNo był, toż mój ojciec nie miał na imię Desert Style ;)
DeleteWyobraź sobie faceta z takim imieniem i nazwiskiem.:-D
DeleteUściski dla Kamphory - Czarodziejki :))
ReplyDeleteMy w kwietniu kupiliśmy nasz dom. Mieszkamy w nim już 3 lata ;-)
ReplyDelete8 kwietnia? Dla innych data jak data ale dla Ciebie już prawie magiczna...
ReplyDeletegratuluję postępów w realizacji marzeń i pozdrawiam
hmmm...byłeś rok temu niedaleko ode mnie....tzn mieszkam niedaleko "niebieskiej studzienki" ;)
ReplyDeleteByłam i będę, bo mam do małej Grabarki rzut beretem ;)
DeletePiękny dom, bardzo klimatyczny.
ReplyDeleteNie miałaś problemów urzędowych ze strażą pożarną z powodu strzechy?
pozdrawiam
Straż pożarna ma cos do powiedzenia tylko w momencie, jeśli to jest nowy dom. Wystarczył wniosek do starostwa o zmianę dachu.
Deleteja tam cały czas czekam aż przynajmniej na moment Podlasie odwiedzisz...
ReplyDeletea logistyka... cięzko, może drogo ale... wszystko teraz można załatwić...
Jak się chce, to się wszystko da zrobić. W czerwcu powinnam być na jakieś dwa tygodnie, może troszkę dłużej, szykować chałupę z przyległościami do wejścia.
DeleteWspaniała historia, życzę spełnienia marzeń i realizacji wszystkich planów. Pozdrawiam :)
ReplyDeleteDziękuję i również pozdrawiam :)
Deleteno to najlepsze życzenia dla Kamphory. Ja też nie wierzę w przypadki. Tak musiało być i basta.
ReplyDeleteodpowiedziałam Ci na blogu na Twój komentarz i w sumie ten komentarz to jest właśnie to co chciałabym Ci tu napisać.
A ja pozwolę sobie skrobnąć do Ciebie maila.. mam pytanie w kwestii strzechy.... (sic!) :-)
:)
DeleteSkrob, postaram się odpowiedzieć wyczerpująco :)
Podziwiam tak zdalnie nadzorować remont to sztuka nie lada, jak Ty takich majstrów znalazłaś? Kiedy budowaliśmy naszą chałupkę to musieliśmy jeździć co tydzień i poganiać. Piękny będzie Twój domek i życzę udanej przeprowadzki.
ReplyDeleteMajstrowie też nie byli dziełem przypadku :) Szukałam kogoś do strzechy, znalazłam majstra na podwórku u kogoś, bo akurat tam zjechał :) Okazało się że mój pan od remontów jest największym specjalistą w okolicy, i jeszcze występował w TV Białystok, ponieważ jest niebywale cenionym zdunem (w samej Czeremsze postawił ich ponad 100). Wiem, że mogę mu powierzyć robotę i nie będzie żadnego problemu - aż w zeszłym roku sołtys nasz się dziwował, co to za majstry, co nie pytają gdzie tu flaszkę dostać? :)
DeleteIch - miało być: pieców...
DeleteOj, Kamphora czymam kciuki, to będzie jazda i przeprowadzka bez trzymanki. To chyba musi być duży stres - jazda przez Ojropę ze zwierzakami w przyczepie. A jedzenie? A picie? A siusiu? Na popasach?
ReplyDeleteJedzenie i picie w biegu, a raczej na popasie na stacjach benzynowych :) Siusiu całkiem w biegu :)
DeleteJPII mówił,że nie ma zbiegów okoliczności w planach Bożej Opatrzności.
ReplyDeleteWspaniale dobrany duet i data oraz Chłop.Bardzo fajnie wygląda dach,że "ach" wzbudzać będzie napewno zachwyt.
Niech się uda bez komplikacji przeprowadzka całej tej "menażerii" i niech się potem cieszą nowym wspaniałym miejsce na ziemi.Będziesz teraz Kamphoro u siebie,gdzie Twoi dziadowie i pradziadowie.Pozdrawiam wiosennie M
Najwyraźniej to szczęśliwa data dla Ciebie, dla Was. Pozostaje mi życzyć perfekcyjnej realizacji planu, oczywiście z dopuszczalną improwizacją ;-)) Chałupa będzie jak marzenie ;) Pozdrawiam
ReplyDelete