Saturday 8 February 2020

Siewcy nienawiści

"Pani ma duże szanse na wygraną" - skomentował znajomy moje przygotowania do wyborów. "Ale konkurencja nie śpi i będą szukać czegoś na panią" - ostrzegł.
Okazał się być prorokiem.

**************************

Któregoś dnia otrzymałam informację od świadka zdarzenia: osoba X powiedziała osobie Y że wyrzuciłam córkę z domu.
Zdziwiłam się.  Skąd wzięła się taka, wyssana z palca informacja? Doszłam do wniosku że ktoś coś wymyślił i nie przejęłam się wcale.

Nie znałam wówczas siły plotek. Ani też siły nienawiści mojej córki wobec mnie.


Później okazało się że dwie osoby roznoszą po Nurcu Stacji wieści dotyczące mojej osoby lecz całkowicie niezgodne z prawdą. Oczywiście udawało się oszukiwać wiele osób, które nie znały mnie osobiście i były święcie przekonane, iż te rewelacje są prawdziwe.

Mówiono:

- że wyrzuciłam córkę z domu ponieważ była w ciąży (jak było naprawdę, pisałam w poście pt "Dona" i co bylo dalej);

- że głodzę konie (ciekawe, czy miało by sens zaniedbywać zwierzęta, które ściągałam z Wielkiej Brytanii a każdy transport, oprócz ceny zakupu koni, papierów na transport itd kosztował w granicach 20 tys zł?);

- że jestem Cyganką (a tak po prawdzie pochodzę z litewskiej arystokracji...).

Konkurencją bylam tak niebezpieczną, że osoba X pofatygowała się osobiście w okolice mojego gospodarstwa wraz z drugą osobą, która to wysiadła z samochodu i robiła zdjęcia. Osoba X myślała że pozostanie nierozpoznana, lecz monitoring mam całkiem niezłej jakości...


Na facebookowym messengerze młode osoby z terenu gminy przesyłały sobie wzajemnie różne rewelacje na mój temat. Oczywiście wszystkie fałszywe.

Źródłem kłamstw była moja córka. I tutaj zrozumiałam, dlaczego wcześniej parę znajomych - były to luźne znajomości - osób zerwało ze mną kontakt a i moja własna starsza siostra ma jakieś pretensje odnośnie tego jak "potraktowałam własne dziecko."
Okazało się ze moja córka skarżyła się wszystkim ze wyrzucilam ją z domu ponieważ była w ciąży!!!

Przepraszam, ale 30 wrzesnia 2015 kiedy definitywnie uciekła z domu, a 29 lipca 2016 kiedy to urodziła dziecko, to trochę więcej niż 9 miesięcy i nawet mało rozumny człowiek to obliczy...


Oczywiście wybory przegrałam, otrzymując tak niewielką ilość głosów, że wspomniany na początku znajomy bardzo się temu dziwił.

A moja córka? Jeszcze przed śmiercią Freda skonczyla 18 lat, wyprowadzila się z domu dziecka i z ówczesnym narzeczonym i tatusiem dziecka zamieszkała w Białymstoku w wynajętym mieszkaniu. A ze kasy było za mało, wysłała narzeczonego  do pracy za granicę.

W międzyczasie bawiła się w najlepsze za przysyłane euro, a że rozrywkowa z niej dziewczyna, będąc słomianą wdową, szybko znalazła pocieszyciela.
Sprawa się wydała, koleżanka nagrała ich oboje telefonem, nagranie trafiło do narzeczonego, w pocie czoła pracującego na byt swej ukochanej.

W efekcie narzeczony został byłym narzeczonym; córka jeszcze z niego chciała ściągać dość wysokie alimenty. A ze mieszkania tez już nie było, ponieważ euro nie zostało odłożone na czarną godzinę tylko przehulane, córka z dzieckiem musiała znaleźć kąt w domu samotnej matki w Supraślu.

Od dawna już jej tam nie ma, jest za to kolejny narzeczony I Białystok...a że plany miałam pewne odnośnie dalszej drogi córki i po zdaniu przez nią matury mogła być Warszawa i wydział filologii angielskiej Uniwersytetu Warszawskiego, 5 minut spacerkiem z naszego mieszkania; Cambridge - gdzie sama studiowałam - albo Nowy Jork, a właściwie niezły uniwersytet Princeton w stanie New Jersey - niedaleko miejsca zamieszkania mojej mamy, no ale każdy wybiera swoja ścieżkę...



No comments:

Post a Comment

Note: only a member of this blog may post a comment.